27 marca 18.57
Średnio co piąte pranie zalewam sobie łazienkę. Na szczęście są kafelki, więc nic nie przecieka na dolne piętro. Zalewam, bo zapominam włożyć wężyka od pralki do toalety, gdyż mam system półautomatyczny, to znaczy woda leje się automatycznie, ale końcówkę wężyka trzeba włożyć do odpływu ręcznie.
Gdy więc zapomnę, to mam w łazience stawik. Kafelki mam różowe, co podkreśla moją męskość, ale powoduje również, że zalane wyglądają jak rafa koralowa w jakimś egzotycznym kraju. Później zbieram tę wodę, skraplam ręcznikiem do wanny. Myślę o tej wodzie, gdy czytam na temat wojny.
Czystej wody można było nabrać tylko w poidłach, które znajdują się w parkach. Ale to bardzo niebezpieczne. Bo najpierw trzeba do nich dotrzeć, a okupanci strzelają chaotycznie, po całym mieście. Nie ma żadnych reguł. I leci, co tylko się da: ładunki kasetowe, pociski artyleryjskie, rakiety. A potem przy poidle jest jeszcze długaśna kolejka. I ta droga po wodę dla wielu okazała się ostatnią. Stoisz w tłumie po wodę, a obok – trupy ludzi, którzy trafili pod ostrzał, stojąc w kolejce, opowiedział Mykoła Osyczenko, który zdołał uciec z rodziną z Mariupola, gdy Rosjanie na krótki moment umożliwili mieszkańcom oblężonego miasta wyjazd, współpracującej z Onetem ukraińskiej dziennikarce Marii Tsiptsiurze.
Myślę, jak bezmyślnie zdarza mi się marnować różne rzeczy, gdy w Ukrainie ich zdobycie stało się ryzykiem między życiem a śmiercią. Oczywiście, że moja woda z różowych kafelków na nic nie zda się Ukraińcom, ale chodzi o sam fakt. O żywności już nie wspomnę, bo to wielki wyrzut sumienia bogatego świata. Jest szósta wieczorem, jest jasno i przyjemnie, choć podobno ma nadejść załamanie pogody. Tak przynajmniej twierdzą meteorolodzy.
Jarosław Kaczyński, wielki wódz naszego narodu, jego słońce i księżyc, zabrał głos podczas zjazdu OdNowy, stowarzyszenia wiceministra obrony Marcina Ociepy. W wydarzeniu, obok działaczy OdNowy i Jarosława Kaczyńskiego, udział wzięła czołówka intelektualna Prawa i Sprawiedliwości: Mariusz Błaszczak oraz Jacek Sasin. Jak widać, było to spotkanie na samym szczycie możliwości.
Przed nami długa walka, obliczona na lata. Wieloletnia walka z ZSRR zakończyła się zwycięstwem, ta obecna też musi się zakończyć zwycięstwem. Będzie wymagała poświeceń i przebudowy społecznej świadomości, ogłosił Jarosław Kaczyński.
Potrzebna jest nam jedność. Tylko zjednoczeni możemy przejść przez trudne czasy zwycięsko. Musimy opanować swoje emocje i uczucia, mieć pamięć dobrą, ale niekiedy krótką. W imię jedności zapomnieć o niektórych sprawach. Musimy umieć zwyciężać w wyborach. Do tego potrzebna jest jedność naszego obozu. Jesteśmy od trudnych zadań i potrafiliśmy udowodnić, że umiemy je realizować, wskazał wódz, odwołując się do kondycji obozu rządzącego.
Trzeba będzie dokonać wielkiego wysiłku w sferze zbrojenia, a z drugiej strony towarzyszyć nam będzie poważny kryzys, zaburzenia gospodarcze. Na to musimy być gotowi. To jest wyzwanie dla naszej formacji, dla prawicy polskiej, dla polskich sił patriotycznych, powiedział Kaczyński.
Prawie popłakałem się ze wzruszenia, gdy to czytałem, ale skoro już zmarnowałem tyle wody na kafelkach, to uznałem, że nie będę marnował łez. Uważam, że słowa: Musimy opanować swoje emocje i uczucia, mieć pamięć dobrą, ale niekiedy krótką, przejdą do historii. Choć Jarosław Kaczyński mówił o obozie władzy, to w zasadzie mówił o całej Polsce i jej krótkiej pamięci. To nasze wielkie niebezpieczeństwo wewnętrzne w obliczu zagrożenia ze strony Putina.
Tymczasem wicerzecznik Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel wyjaśnił, że Jarosław Kaczyński nie brał udziału w uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie ze względów bezpieczeństwa: Nie ma sensu dopatrywać się sensacji. Po prostu wicepremier Kaczyński spędził popołudnie w oczekiwaniu na wynik testu na COVID-19. Póki nie było wyniku, to siedział w domu. Wieczorem odebrał negatywny wynik testu, ale wolał unikać kontaktu i przebywania w tłumie, poinformował.
To jest w zasadzie tak zabawne samo w sobie, że nawet nie wymaga komentarza.
Moje przesłanie do narodu ukraińskiego: stoimy z wami. Kropka, napisał Joe Biden na Twitterze. W ten sposób zdefiniował nową rolę kropki. To już nie jest tylko kropka nienawiści. To kropka nadziei, nawet jeśli tylko w mediach społecznościowych. Ja zawsze stawiam kropkę, staram się pilnować przecinków, co w zasadzie wynika bardziej z potrzeby porządku, niż szczególnej dbałości o piękno języka. To nie jest tak, że zawsze pisałem jakoś wyjątkowo ładnie, jako dziecko nie wykazywałem żadnych talentów, nie byłem z tych dzieci, które w miesiąc po urodzeniu grają na fortepianie i recytują wierszyki w kilku językach.
Finlandia całkowicie wstrzymuje ruch kolejowy z Rosją. Jesteśmy zobligowani do przestrzegania sankcji, ogłoszono. Polska władza grzmi o nakładaniu sankcji, a ruch nadal się odbywa. O majątkach Rosjan to nawet nie ma co wspominać, bo jako jedyni potrzebujemy do ich przejęcia zmiany w Konstytucji, gdyż tak bardzo cenimy święte prawo własności i praworządność.
Jeśli mielibyśmy tak jak Ukraińcy szukać w miastach schronienia przed bombami, to nie będzie łatwo. W Polsce mamy obiekty dla niecałych 3 procent ludności. Większość latami popadała w ruinę, pisze Łukasz Zboralski i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że pisze o tym na prawicowym, rządowym portalu DoRzeczy. To raptem ta wspaniała władza, która, jak twierdzi, od lat mówiła o zagrożeniu ze strony Rosji, a z fanami Putina spotykała się jak zbiorowy Konrad Wallenrod, żeby ich rozwalić od środka, nie zbudowała sieci schronów, żeby chronić społeczeństwo? Nie może być.
Mieszkańcy osady Vagli di Sotto oraz okolic w prowincji Lukka w Toskanii żądają natychmiastowego usunięcia pomnika Władimira Putina. Awantura wybuchła po inwazji Rosji na Ukrainę. Włoski dziennik Il Messaggero podał, że ustawienie pomnika rosyjskiego przywódcy w miejscowym parku było pomysłem wcześniejszego burmistrza Mario Puglii. Wystąpił on z inicjatywą utworzenia w parku stref honoru i hańby, a w nich wzniesienia pomników wielkich i małych, otoczonych niesławą osobistości, czytam na stronie Radia Zet. Figura Putina znalazła się między jedną a drugą strefą, co rzeczywiście dość dobrze oddaje dotychczasowy stosunek świata do tej postaci. W tej chwili mieszkańcy żądają natychmiastowego usunięcia figury. Jej pozostawienie byłoby brakiem szacunku dla tych, którzy zginęli pod bombami Putina, argumentują. Aktualny burmistrz czeka na oficjalne zgłoszenie i mówi, że można też przenieść Putina do strefy hańby. Świat w miarę cywilizowany czeka, aż ktoś przeniesie prawdziwego Putina do pustej wieczności.
Bloger ze Lwowa Orest Zub powiedział o ataku: sklepy w innej części miasta działają, transport jeździ i życie idzie dalej. To bardzo nietypowo brzmi, ale to jest taka realność wojny, dodał. Co jakiś czas o tym czytam. Nawet w Charkowie trwają pozory normalnego życia. Ludność Ukrainy zasypia i budzi się z bombami, a mimo to pewne rzeczy dzieją się normalnie. Nie do końca mogę sobie to wyobrazić, choć w jakiś sposób, gdzieś na dnie głowy, rozumiem, że tak musi być, gdyż życie ma przewagę nad śmiercią.
W Mariupolu ulice zamieniły się w cmentarze, poinformował serwis Nexta. Żywi chowają martwych w zasadzie tam, gdzie zginęli. W zburzonych budynkach nadal w upiornego chowanego grają zwłoki niewinnych, których nie da się odbudować, nawet jeśli kiedyś odbuduje się niektóre budynki.
Patrzę na te moje różowe kafelki. Jest 18.46. Bez przerwy słyszę ptaki, jak śpiewają coś do siebie w ramach swoich ptasich spraw. Jasnowidz z Człuchowa został synoptykiem i wieszczy pogodę na Wielkanoc: będzie teraz dłuższy okres ładnej pogody i potem raptem będzie rozkwitnięcie wiosny. Jak najbardziej optymistyczna pogoda. W okresie Wielkanocy będzie już bardzo ładnie. Będzie wiosna, powiedział.
Komentarze
Prześlij komentarz