6 lipca 7.52
A gdybym nie napisał nic nad ranem? Tak zupełnie przemilczał wszystko? Nie wspomniał, że na Łotwie wróciła obowiązkowa służba wojskowa, bo Putin i wojna w Ukrainie? Nie przypomniał o aferach polskiego rządu, o kryzysie psychiatrii dziecięcej, o rosnącej inflacji? Poleżał sobie dłużej zawinięty w kocyk jak żywa mumia egipska?
Może nie muszę napisać, że Boris Johnson jest w ogniu krytyki, a jego rząd się sypie? A co się stanie, jak nie wspomnę, że co najmniej 10 osób zginęło, a ponad 35 zostało rannych w wyniku eksplozji magazynu z bronią w Jemenie? Przecież wczoraj napisałem tak dużo, nawet wrzuciłem zdjęcia samochodu, wyprodukowałem kolejny ważny list, tym razem do maturzystów, ale to było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj, jestem tak istotny, jak to co napiszę teraz, algorytmy Facebooka spychają wcześniejsze teksty w przestrzeń nieistnienia.
Co by się stało, gdyby tylko pił kawę z migdałowym mlekiem? I nie napisał, że polski autokar miał wypadek w Rumunii i że zginął kierowca? A co by się stało, gdybym tylko zjadł sobie parówkę, nawet kupiłem sobie bułki do hot-dogów, po czym nie wspomniał, że wicepremier Henryk Kowalczyk powiedział, że nie unikniemy wzrostu cen żywności?
A jeśli nie wspomnę, że Adam Niedzielski ogłosił, iż liczba zakażeń koronawirusem przekroczyła tysiąc przypadków, to będzie ich mniej? Więcej? Może po prostu poleżę przed pracą, nie będę się spieszył, wszyscy przeczytają sobie wszystko sami?
Wczoraj liczba obserwujących mnie przekroczyła 87 tysięcy. Zawsze przy każdym kolejnym tysiącu dziękuję za obecność, gdyż uważam, że trzeba dziękować za bezinteresowne zainteresowanie się drugim człowiekiem. Czy skoro obserwuje mnie tyle tysięcy ludzi, to mam prawo nic nie napisać? Czy jednak muszę, bo się obrażą, rozczarują i sobie pójdą? Ktoś mi napisał, że mam parcie na szkło, co jest wyjątkowo absurdalne, bo nie pojawiam się w zasadzie w żadnych mediach, nie odbieram telefonów od dziennikarzy, którzy jeszcze czasem dzwonią, nie chodzę po telewizjach śniadaniowych, jem śniadania całkowicie samotnie, nie udzielam wywiadów, jestem wycofany jak produkty niebezpieczne do użytkowania.
Czy muszę jednak napisać, że doszło do wypadku w miejscowości Wółka Orłowska, gdzie ciężarówka wioząca konie do rzeźni uderzyła w drzewo i wywróciła się? Dwie osoby zostały ranne, a jeden z koni padł na miejscu. Czy muszę z tego zrobić większą historię, bo w zasadzie ta historia aż się prosi, żeby ją opisać? Może mogę jednak posłuchać sobie ptaków i autobusów, które rozwożą ludzi do pracy? Czy muszę jednak wspomnieć, że ekspert uważa, że mamy około 18-20 tysięcy przypadków zakażeń dziennie, a prawdziwa fala pandemii nadejdzie dopiero jesienią, kiedy wrócimy do szkół? Przecież i tak mało kto się tym przejmuje. Czy fala nie nadejdzie, jeśli o niej napiszę?
Może mogę pokręcić się po mieszkaniu, zwiedzać tę skorupkę orzecha w bloku mieszkalnym, a nie muszę napisać, że Wirtualna Polska donosi o incydencie? Pójdę siedzieć, ale grzywny nie zapłacę, powiedział pan Józef, który nie przyjął mandatu wystawionego mu za zakłócanie porządku podczas sobotniej wizyty Mateusza Morawieckiego w Tczewie. Mężczyzna skandował w kierunku przemawiającego premiera: spie***aj dziadu. Czy coś się zmieni, jak o tym nie napiszę?
Może mogę skupić się na tym, że po raz już nie wiem który zapomniałem kupić papieru toaletowego i mam teraz dość przyziemne kłopoty? Nie rozumiem, dlaczego ciągle o nim zapominam, to jakaś klątwa, podobna do tych z sarkofagów w egipskich piramidach. Polacy w drugiej połowie 2022 roku najbardziej obawiają się wzrostu inflacji oraz eskalacji konfliktu z Rosją, jak wynika z najnowszego badania United Surveys dla RMF FM i Dziennika Gazety Prawnej. Wśród niepokojów pojawiają się również kłopoty z ogrzewaniem zimą. Czy jak o tym nie napiszę, to Polacy mniej się będą bali? Przecież już o tym napisały media, to chyba moja powtórka niczego nie zmieni. Ja boję się w zasadzie trochę inaczej. Bardziej boję się kryzysu psychiatrii dziecięcej, bo nie chcę, żeby znikali młodzi. Boję się o edukację, bo się rozpada. Boję się znikania nauczycieli. Moje strachy nie łapią się na sondaże, a przecież mam jeszcze parę strachów prywatnych. Zaraz będzie siódma, a więc już praktycznie dziewiąta, trzeba więc się zebrać i iść. W piątek będę wieczorem w Skierniewicach, w poniedziałek w Grecji, czyli w zasadzie już za chwilę będę z powrotem, zaraz się skończą wakacje, będzie Święto Zmarłych i Boże Narodzenie, a ja już jestem przy Nowym Roku, a późnej to już zaraz Wielkanoc. Mam specyficzne postrzeganie czasu, w zasadzie żyję już po wydarzeniach, które jeszcze nie miały miejsca. Rząd pozwolił sprowadzać do Polski brudny węgiel. O ekologii nikt już dziś nie myśli, alarmuje Onet. Czy muszę o tym napisać?
Blokady centrów dystrybucyjnych sieci supermarketów, prowadzone przez rolników w Holandii, sprawiły, że na półkach w sklepach zaczyna brakować towarów, alarmują holenderskie media. W niektórych sieciach nie da się już kupić nabiału i warzyw, czytam na stronie rządowego portalu wPolityce. Czy mam prawo nie napisać, że w Polsce protesty umarły i mało kto protestuje przeciwko? Czy to coś zmieni, jeśli napiszę? Muszę ponownie wspomnieć o polskiej bierności, senności, o sile inercji, o jakoś to będzie? Julia Przyłębska powiedziała: Nigdy z nikim nie omawiałam orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Nie dam się zastraszyć żadnym rosyjskim prowokatorom, co brzmi jak groteska, ale w Polsce przejdzie, a my przejdziemy nad tym do porządku dziennego. 20-letnia białoruska studentka Danuta Piarednia została skazana na 6,5 roku więzienia za udostępnienie na czacie tekstu krytykującego liderów Rosji i Białorusi za wojnę w Ukrainie, czytam na stronie TVP Info, ale co się stanie, jak o tym nie napiszę?
Nie napiszę dzisiaj o tym wszystkim, o czym napisałem, dokończę kawę i wodę z cytryną oraz miętą. Pójdę do pracy, świat będzie się wydarzał, a ja o tym nie wspomnę, choć pewnie złamię swoją obietnicę. Jakaś kobieta w Brazylii poślubiła szmacianą lalkę, donosi Radio Zet, a ja nie wiem, po co donosi się o takich sprawach. Wata słów rozciąga się coraz bardziej. Ja wychodzę spod koca i wprawiam się w ruch.
Komentarze
Prześlij komentarz