14 marca 12.31

Chciałem w końcu być surowym nauczycielem, więc ogłaszam, że za nicnierobienie na lekcji będę wstawiał jedynki, nie mam innego wyjścia, dyplomacja zawiodła. Niestety, to działa, więc pracuje większość uczniów, również ci, co nie pracowali. To dręczenie ucznia, mówi ktoś z jednej z ławek. 

- Właśnie chciałem też podręczyć, dlaczego inni mogą, a ja nie, odpowiadam.

- Bo wydawało się, że pan jest z tych miłych. Będzie Pan płacił za moją terapię, mówi ten uczeń i śmieje się zaskakująco wesoło, biorąc pod uwagę kontekst sytuacji. 

- Terapia jest bardzo droga, proszę pana, odzywa się inny, a na państwowe to się człowiek nie doczeka. 

- Trudno. Założę zbiórkę, mówię, w końcu na wszystko się zbieramy, to można i na to. 

Inni uczniowie są cisi jak mąka. Mówię im to, pytają: dlaczego jak mąka? Ktoś odpowiada, bo jest taka miękka. Mnie chodziło o to, że jak się ją przesiewa, to nie wydaje dźwięków. Chcę trochę tej ciszy dla nich, gdyż w Ukrainie słuchać wybuchy, szczególnie w okolicach Kijowa. Słuchamy, choć nie możemy usłyszeć i mamy nadzieję, że nigdy nie usłyszymy bez pośrednictwa głośniczka telefonu.

Ma być sprawdzian ze znajomości Kordiana. Nie chcę go robić, ale oceny przecież być muszą, a to lektura obowiązkowa o tym, jak kolejny polski bohater romantyczny podejmuje próbę samobójczą i nie jest w stanie zabić Cara, ani w zasadzie zrobić niczego innego sensownego w życiu. Nie żeby zabicie cara miało być sensowne, na jego miejsce przyszedłby drugi, całkiem niedawno czytałem tekst o niezbyt dobrych skutkach zamachów, którymi USA próbowało ratować świat. Gdy czytamy o bohaterstwie Ukraińców, my poczytamy sobie o romantycznej niemocy, a ministerstwo edukacji i nauki przeprowadzi konkurs o Wołyniu.

Po sprawdzianie, który zrobiłem tak prosty, jak to możliwe, a i tak okazało się, że był trudny, gdyż to, co proste dla nauczyciela, nie musi być takie dla uczniów, dokańczamy omawianie pokazowych arkuszy maturalnych z języka polskiego. Rzeczywiście, są trochę uproszczone i gdyby jeszcze zostały zmienione kryteria oceniania wypracowania, to byłoby nieźle, już pomijając całą koncepcję tej matury. Uczniowie wykonali zadania, wyszło im całkiem dobrze, przeczytaliśmy przykładowe odpowiedzi. Pytam, jak się z tym czujecie? Do zrobienia, ktoś mówi, no spoko, trochę lepiej. Mówię, że to dobrze, trzeba redukować stresy. Nie chcę ich straszyć, mają zresztą spore kompetencje. Mówię im, że to nie znaczy, że matura jest prosta, bo nie jest. Nadal ma swoje wyraźne wady, ale dacie radę. Nie wiem, jak to będzie w szkołach o niższym progu punktowym, uważam, że ciężko, a nikt tak naprawdę nie wie, co dokładnie ta matura chce sprawdzić i co znaczą te wszystkie punkty, które decydują o przyszłości uczniów.

Teraz tego nie naprawię, nikt nie naprawi, musimy rzeźbić w materii, którą mamy do dyspozycji. Nie ma co liczyć na bunt nauczycieli, uczniów i rodziców w szerszym kontekście zmian edukacji. Uśpieni zawetowaniem lex Czarnek, cieszymy się z małych zwycięstw, a poza tym jest wojna. A rzecież nadchodzi historia i teraźniejszość Przemysława Czarnka, znikają nauczyciele, jestem coraz bardziej pewny, że też zniknę, choć znikam tak od paru lat. 

Czytam, że młodzi Ukraińcy chcą zdawać maturę. Brutalnie przerwano im edukację. Putin odebrał im poczucie bezpieczeństwa i domy, odebrał życia komuś z rodziny, próbuje odebrać niepodległość. Nie ma zbyt wielu szkół ukraińskich, choć te, co są, zgłosiły gotowość do działania. Władza wiedziała już od listopada, że inwazja Putina jest w zasadzie pewna. Gdybym był władzą i posiadał taką wiedzę, to już wtedy miałbym przed sobą stół, a za stołem ekspertów takich jak na przykład Jolanta Gajęcka, Jarosław Pytlak, Przemysław Staroń, generalnie nauczycieli, metodyków, uczniów, zaprosiłbym ambasadora Ukrainy, a przede wszystkim nauczycieli i dyrektorów z tego kraju, ukraińskiego ministra edukacji, i szukał najlepszych rozwiązań. Miałbym na to cztery miesiące, a to mnóstwo czasu. Wystarczająco, żeby kontrolować chaos. Byłoby wiadomo, czy i kogo włączać do polskiego systemu edukacji, jak zbudować system szkół dla Ukraińców na uchodźctwie, jak wykorzystać zdalne nauczanie, które wbrew wojnie odbywa się w Ukrainie, czyli można dołączyć z Polski, jak przeprowadzić egzaminy dla maturzystów ukraińskich, gdyż przecież chcą iść na studia. Putin nie odebrał im marzeń. Kuratorzy zebrali informacje w całej Polsce o nauczycielach ze znajomością języka rosyjskiego i ukraińskiego. To 11 tysięcy nauczycieli. W specustawie pojawiły się przepisy, które uelastyczniają możliwość zatrudniania nauczycieli i osób związanych z ukraińską oświatą, przekazał na konferencji prasowej Przemysław Czarnek. Nadal jednak nie wiadomo, jak i gdzie mają uczyć i co będzie najlepsze dla wszystkich. Narracje ulegają ciągłym zmianom. 

W tej chwili trwają głównie bałagan, prowizorka i ponownie samotny wysiłek nauczycieli, dyrektorów i samorządów, żeby ogarnąć to, co nieogarnialne. Niektórzy Ukraińcy w mojej szkole radzą sobie nieźle, gdyż znają trochę polski i nieźle angielski. Gorzej jest z tymi, co nie znają i trzeba wszystko tłumaczyć na telefonie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że w ten sposób da się prowadzić edukację na dłuższe dystanse. Jest ich mało, a co będzie, gdy będzie o wiele więcej? Szkoły są przeludnione, opowieści ministra edukacji i nauki o szerokich barakach polskiej edukacji to mity i brednie. Zbliżamy się do dwóch milionów uchodźców, którzy pojawią się w Polsce. Plany na działania powinny i mogły powstać wcześniej, ale nie powstały, uczymy się więc wielkiej improwizacji. 

Andrij Deszczyca, ambasador Ukrainy, mówi z większym sensem, niż polskie ministerstwo, choć twierdzi, że rozmowy trwają. Mówi, że wśród uchodźców znaleźli się nauczyciele i dyrektorzy szkół, którzy deklarują chęć prowadzenia nauki on-line. Organizuje się również społeczność ukraińska w Polsce, która prowadzi szkoły sobotnie, a także zespoły szkół ukraińskich w Polsce. Będziemy wypracowywać taki system, który po pierwsze pozwoliłby kontynuować edukację, po drugie - zdanie matury, i po trzecie dalszą edukację w ramach systemu ukraińskiego, powiedział, co brzmi bardzo sensownie, a ja się zastanawiam, dlaczego wcześniej nieustannie wymawiano wszystkim, że najlepszym rozwiązaniem, choć z założenia niemożliwym do wykonania, będzie wciskanie wszystkich młodych Ukraińców do polskich szkół. Później pojawiła się obowiązująca koncepcja klas przygotowawczych. Andrij Deszczyca wyraził nadzieję, że to, o czym mówił, to tylko do końca roku szkolnego, a od nowego uczniowie będą mogli wrócić do szkół u siebie. Wszyscy mamy taką nadzieję, co nie oznacza, że jesteśmy niegościnni. Co jednak, gdy nadzieja nas zawiedzie? Zdaję sobie sprawę, że w sprawie edukacji i egzaminów dla uchodźców nie ma jednoznacznie dobrych rozwiązań, ani prostych kroków. Jednocześnie nie rozumiem, dlaczego dyskusja o tym trwa teraz, a strategie nie zostały opracowane wcześniej?

Gdy moi uczniowie piszą o 1984 Orwella, obok bawią się dzieci z Ukrainy. Jak to dzieci, z daleka wyglądają na radosne, ganiają się po trawie, być może nawet się śmieją, ale tego nie słyszę, gdyż są zamknięte okna. Nie wiem, co siedzi w ich głowach, ale wśród doniesień o wojennej śmierci, wiele jest życia. 

Z zaskoczeniem dowiaduję się, że Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, jest młodszy ode mnie o dwa lata. Nie wiem w zasadzie, dlaczego mnie to dziwi. Może dlatego, że on prowadzi negocjacje z dyktatorem Putinem i próbuje uratować swój kraj, a przy okazji cały świat, przed zagładą. Nie wiem, dlaczego myślałem, że jest ode mnie starszy. Być może skala odpowiedniości dodaje mu powagi.

Czytam, że zmarła ciężarna kobieta, która została ranna w czasie rosyjskiego bombardowania oddziału położniczego w oblężonym przez wojska rosyjskie Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy, a której zdjęcie obiegło świat, czytam jednocześnie, że dotychczas co najmniej 90 dzieci zginęło, a ponad 100 odniosło obrażenia w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrain, jak poinformowała ukraińska Prokuratura Generalna w komunikatorze Telegram, czytam, że 379 placówek oświatowych uszkodziły od początku inwazji na Ukrainę wojska rosyjskie, jak poinformowało ukraińskie ministerstwo edukacji, czytam, że Boris Johnson, zapowiedział, że jego kraj wesprze Ukrainę wysyłając jej ponad 500 generatorów prądu, czytam, że dziennikarze ukraińskiego portalu śledczego Slidstvo Info dostali się na teren posiadłości Wiktora Medwedczuka, ukraińskiego oligarchy oskarżonego o zdradę stanu, który po rosyjskiej inwazji zbiegł z aresztu domowego i okazało się, że ma w swoim pałacu cały peron kolejowy, czytam, że Obajtek obniża ceny na stacjach benzynowych, czytam, że ludzie duchowo biedni i intelektualnie ograniczeni wiele tracą, nie widząc rozmachu, z jakim Kościół pomaga uchodźcom, jak twierdzi prawicowy publicysta Jakub Maciejewski, czytam, że Adam Niedzielski oficjalnie zakończy maseczki i kwarantannę w kwietniu, czytam, że hiszpański reporter Víctor Olivares apeluje, by przyznać Polakom Pokojową Nagrodę Nobla, a ja myślę, że w tej chwili najbardziej potrzebne są pokoje dla Ukraińców, nagradzać będziemy się później. 

Jeśli świat jest lekturą obowiązkową, to wyjątkowo skomplikowaną i pełną pułapek. Zawsze był pełen zagrożeń i śmierci, teraz tak jakby bardziej. W świecie wojny warto pamiętać o kryzysie psychiatrii dziecięcej, rosnącej liczbie samobójstw, gdyż ten rodzaj znikania nie znika z naszych serwisów społecznej egzystencji. Za chwilę skumulowana rekrutacja, matury, wszystko toczy się swoim rytmem, choć rytm świata został brutalnie zaburzony. W międzyczasie, gdy to piszę, odbyło się milion konferencji prasowych, wyprodukowano tysiące informacji, zginęli ludzie, wybuchły bomby. Świat nie może już kręcić się szybciej, choć pewnie jeszcze przekroczy granice dozwolonej prędkości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 lipca 7.52

5 lipca 4.18

9 kwietnia 17.32