20 marca 16.07

Piszą do mnie różni ludzie. Nie potrafię wszystkich słów, które do mnie kierują tutaj zamieścić. Nie wiem, co decyduje, że niektóre jednak zamieszczam. Pani Wioletta z Klubu Kobiet PIG Koszalin i Sympatycy napisała tak:

Dzień dobry Panie Pawle. Przede wszystkim przepraszam za moją śmiałość, żeby zawracać Panu głowę, właściwie nie wiadomo czym. Nie wiem, dlaczego chcę do Pana o tym napisać, a może bardziej tylko wygadać się w momencie chwilowego załamania się. Może dlatego, że zasypiam czytając Pana teksty i budząc się, gdy od razu zagłębiam się w Pana literaturę, przez co stał mi się Pan jakoś szczególnie bliskim jednostronnym znajomym, jakkolwiek to brzmi. Nie oglądam tv i nie czytam innych wiadomości z braku czasu, tak więc odpowiedzialność za mój światopogląd spada na Pana barki. Zaangażowałam się bardzo w pomoc uchodźcom wojennym, jak większość społeczeństwa, więc nie jest to niczym nadzwyczajnym. 

Przez 2 tygodnie - już od 26.02 non stop przez 14 godzin przyjmowałyśmy i wydawałyśmy mnóstwo rzeczy dla Ukrainek i ich dzieci, jako Klub Kobiet Północnej Izby Gospodarczej w Koszalinie, nie piszę skrótu PIG, bo translator jest dla nas mało uprzejmy i tłumaczy podziękowania od Ukrainek w wiadomy sposób, więc już jesteśmy znanymi koszalińskimi świnkami. Dokładnie Pan wie, jak to się odbywa i jakie rzeczy ludzie przynoszą, więc ze zdwojoną siłą musiałyśmy to solidnie przebierać i wywalać całe wory brudnych i nie nadających się do użytku szmat. 

Tak czy inaczej, odzew społeczeństwa przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania i brakowało nam lokalu, aby kontynuować pomoc, miasto nie pomogło, a sąsiedzi w biurowcu przestali mi odpowiadać na moje dzień dobry, bo za głośno, za dużo ludzi przychodzi i nie da się pracować. Powiem Panu, że stres niesamowity - rozerwanie między świadomością, że robi się coś, co jest niezbędne w tym ciężkim czasie, a postawą innych ludzi negujących wszystko. 

Tam spadają bomby i ich huk, jak myślę, pozostanie na zawsze w pamięci dzieci, a tu komuś przeszkadza drugi człowiek przychodzący nie z własnej woli po pomoc. 

No nic - dałyśmy żywność, ubrania, buty, środki czystości ponad 600 Ukrainkom i ich dzieciom. Kolejny tydzień odpoczywałam - pracując po 16 godzin i nadrabiając walące się tematy w mojej firmie. Ciężko jednak było oderwać się od rzeczywistości, od myślenia o kolejnych kobietach, które szukały wsparcia, a adres mojej firmy był chyba w notatniku wszystkich przybywających do Koszalina Ukrainek. Bezsilność, niemoc, dół totalny.

Z deszczu pod rynnę, jak to u mnie. Zorganizowałam imprezę charytatywną na Dzień Kobiet dla naszego Klubu Kobiet - z loterii zebrałyśmy 10 tysięcy złotych, postanowiłam więc, że zrobimy pakiety startowe - od Kobiet dla Kobiet. Natargałam się wszystkiego po 100 sztuk, bo jak zwykle się przeliczyłam mierząc siły na zamiary, a później to już kto, jak nie ja - poradzić sobie muszę. Zrobiłyśmy 100 super pakietów z nowymi rzeczami pierwszej potrzeby i wczoraj wieczorem byłam przeszczęśliwa, że znowu udało się zrobić coś fajnego.

Martwiłam się tylko, żeby przyszły Ukrainki po odbiór. Wydawanie miało być od 10:00 do 12:00. Post zamieściłam wczoraj wieczorem, jak zwykle na naszej grupie Klub Kobiet PIG Koszalin i Sympatycy, więc poszedł na Koszalin i okolice. Przyjechałam dzisiaj 30 minut wcześniej, żeby popakować jeszcze pączki i chleb, który dostaliśmy od zaprzyjaźnionej piekarni. Przed firmą stała już kolejka ponad 100 osób. Moje szczęście prysło w jednej chwili. Wydaliśmy nasze 100 pakunków za 10 tysięcy w 20 minut. Następne kobiety odchodziły z niczym, a mi znowu serce pęka. Wiem, że nie zbawię całego świata, tłumaczę sobie samej, że pomogłyśmy kolejnym osobom. Tylko przychodzą cały czas kolejne i kolejne - trzeba im spojrzeć w te smutne oczy i powiedzieć, że dzisiaj już nic nie ma, że przepraszam.

Może łatwiej jest nic nie robić, udawać, że nic się nie dzieje, ewentualnie pójść w brednie złych ludzi i przyjąć za oczywistość, że jedna Ukrainka wyłudziła dwa razy konserwę, więc Oni tacy zachłanni, że nie warto pomagać, choć przecież trzeba z całych sił.

Moja głowa zaraz eksploduje od kłębowiska myśli i emocji. Smutek zalewa i zatruwa. Chyba stąd ta potrzeba wyrzucenia słów. Do każdego zdania chciałabym dopisać jeszcze co najmniej trzy, bo myśli się kłębią i pędzą jak szalone. Przepraszam Panie Pawle, że na Pana padło, chociaż pewnie i tak nigdy Pan tego nie przeczyta, a ja nigdy bym tego więcej nie napisała.

Jednak przeczytałem, mam wrażenie, że to wyjątkowo ważne słowa, nie wiem, jak to się stało, że mogę roznieść je trochę dalej, żeby wielu ludzi zastanowiło się nad nimi. Przy okazji może pomogło. Na miarę swoich możliwości. Skoro nie mamy władzy, państwo abdykowało, to zostaliśmy z tą pomocą sami. Jednocześnie nie jesteśmy sami, gdyż jesteśmy wspólnotą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 lipca 7.52

5 lipca 4.18

9 kwietnia 17.32