28 marca 14.52
Rosjanie nie mogą się ruszyć, więc bombardują Ukraińców z jeszcze większą wściekłością, w Polsce ruszył proces zabójcy Pawła Adamowicza, a oskarżony Stefan W. milczy. Na ceremonii rozdania Oscarów nie było miejsca dla Wołodymyra Zełenskiego. Znowu nie spałem od ponad trzydziestu godzin, wiadomości przeciekają mi przez ciężkie powieki.
Czuję się w szkole, jakbym popełniał przestępstwo. Chodzę bez maseczki i czekam, aż wyjdzie policjant i wlepi mi mandat. Moi doświadczeni koledzy i moje doświadczone koleżanki zaczynają pracę w klasie przygotowawczej. Mówią, że jednak jest stres, jest tak, jakby pierwszy raz przyszli do pracy. Podziwiam ich, ja akurat tam nie uczę, ale wiem, że mój stres mógłby mnie przerosnąć. Jeśli ktoś twierdzi, że to wszystko jest proste, to pewnie dla niego jest i ma w ten sposób rację. Przypominam jednak, że tutaj nie piszę dla ludzi, którzy są pewni siebie, ale dla tych, którzy muszą przekroczyć coś, co dla innych w ogóle nie jest progiem.
Koledzy i koleżanki mówią, że młodzież z Ukrainy jest bardzo pracowita. W ich ojczyźnie nauczyciel jest podobno autorytetem. Jestem przekonany, że wśród tysięcy ukraińskich dzieci są również dzieci leniwe oraz posiadające wszystkie inne możliwe odcienie osobowości. W szkole mamy jeszcze czas zimowy, wiszące zegary nie przestawiają się automatycznie, trzeba zrobić to ręcznie. Gdy świat zasuwa jak bolid w lato pełne niepokoju, ja w tym czasie zimowym mierzę się ze swoim angielskim, gdy w tym samym czasie w Ukrainie spadają rakiety i bomby.
Uczę klasę, w której są dwie Ukrainki. Jakiś czas temu gadały, nie miałem pomysłu, jak prosić o ciszę kogoś, kto wyrwał się z putinowskiego koszmaru. Przyniosłem więc wiersze po polsku i po angielsku, taki dość prosty układ językowy. Na szczęście Ukrainki mówią w tym języku. Ja mówię średnio z przewagą źle, gdyż w ogóle nie mam okazji praktykować mówienia. Brakuje mi słów, na dodatek muszę przed całą klasą ujawnić swoje braki, więc ujawniam i pytam o słówka, jak mi brakuje, to podpowiadają. Gadamy więc o Asnyku, który wydał się Ukrainkom banalny i o Szymborskiej, której wiersz w rezultacie przetłumaczył na język rosyjski i przeczytały na głos. Nikt z nas nic nie zrozumiał, więc mogły równie dobrze przeklinać, ale było pięknie. Ten twórczy chaos emocjonalnie mnie dużo kosztuje, ktoś może odnieść mylne wrażenie, że jestem pewny siebie, a jest dokładnie na odwrót. Coś jednak próbuję, wychodzę poza strefę komfortu. Wiem, że wypadałoby się ogarnąć i nauczyć lepiej. Przecież wymagam, mimo swojej łagodności, czegoś od uczniów, powinienem więc również sam od siebie.
Czytam, że uczniowie z Ukrainy, którzy chcą dostać się do polskich szkół średnich, muszą napisać egzamin ósmoklasisty. Po polsku i z polskich lektur. To absurdalne, mówią dyrektorzy krakowskich szkół, ja mówię to samo, mądrzejsi ode mnie eksperci to mówią, po czym o wszystkim decydują Przemysław Czarnek i Marcin Smolik, dwie bratnie dusze idiotycznych przepisów i urojonych pomysłów.
Jest chwila przerwy, to zjadam obiad, gdyż nie jadłem od dłuższego czasu. Mariupol umiera na naszych oczach, a Kim Dzong Un powiedział, że jego kraj będzie nadal rozwijać potężny potencjał ofensywny, który pozwoli przeciwdziałać wszelkim groźbom i szantażom imperialistów. Świat jest pojebany, myślę, bo już nie mam siły. Nie mogę zrozumieć, że tacy ludzie w ogóle istnieją. Putin, choć w teorii przegrał, wyciska krew z ludzi na ukraińskiej ziemi, jakby wyciskał cytryny lub pomarańcze.
Rosyjska inwazja na Ukrainę w ciągu pierwszego miesiąca wyrządziła szkody w infrastrukturze tego kraju wyceniane na ponad 63 miliardów dolarów, podała BBC, cytując szacunki badaczy z Kijowskiej Szkoły Ekonomii. W zasadzie będzie trzeba stawiać kraj na nowo, historia zna takie przypadki, ale nie planowaliśmy przecież czegoś takiego. Mieliśmy żyć w pokoju, a nie na bombach Putina.
Ustawa o ochronie ludności, do której projektu dotarła Wyborcza, daje władzy możliwość ograniczania swobód konstytucyjnych bez kontroli Sejmu i usuwania niewygodnych prezydentów miast, czytam i myślę, że można w nieskończoność powtarzać, że ta władza gra na wojnie jak na orkiestrze. Szuka możliwości, w jaki sposób się umocnić, odbierać pole swobód i wolności. Wszystko to motywuje dbałością o kościec polskości i obroną przed atakiem zewnętrznym.
Czytam, że szwedzkim wolontariuszom trudno jest wypełnić autobusy. Ukraińcy obawiają się w Szwecji strzelanin z udziałem zorganizowanych grup przestępczych, podają szwedzkie media. To ciekawy przyczynek do dyskusji na temat skandynawskiego poczucia bezpieczeństwa. Byłem w Szwecji, ale na obrzeżach, to piękny kraj, taki jak lubię, bo smutny melancholią cienistego nieba. Długo można rozważać nad tymi strzelaninami, ale chyba nic to w tej chwili nie da. Jednocześnie trzeba pilnie myśleć, jak mądrze współpracować i zachęcać do zmiany miejsca zamieszkania uchodźców, gdyż w którymś momencie Polska najzwyczajniej w świecie nie wytrzyma nie z powodu braku gościnności, ale z najprostszych kwestii technicznych. No chyba, że ktoś ma na to wszystko doskonały pomysł, to właśnie jest czas, żeby się ujawnił.
Tymczasem Radosław Fogiel odniósł się do wypowiedzi Wołodymyra Zełenskiego na temat pokojowej misji NATO: nie widzę tu zasadniczego rozdźwięku. I wszystko w temacie. A nie, nie wszystko. Jeśli wojsko ukraińskie nie ustanie w swej skuteczności, to może się okazać, iż to Kreml będzie zmuszony do zawarcia pokoju, który stanie się jakimś kompromisem, ale bardzo odległym od tego, czego oczekiwali Rosjanie. I to może rozpocząć jakiś proces zmian w Moskwie, choć wcale nie ma gwarancji, że będą one korzystne, powiedział Jarosław Kaczyński w Gazecie Polskiej.
Prawo i Sprawiedliwość chce odwołać marszałka Tomasza Grodzkiego: Wyczerpuje znamiona zdrady stanu, twierdzą odwoływacze. Zastanawiam się, czego znamiona wyczerpują kolacje i spotkania Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego z Viktorem Orbanem, Marine Le Pen i Mateo Salvinim.
Dr Wojciech Paczos, człowiek młodszy ode mnie, jest makroekonomistą, wykładowcą w Cardiff University, członkiem Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, czyli sporo osiągnął, powiedział: Bez embarga nie mamy z Rosją szans. Wywinie się, spłaci długi, kupi bomby. Pełne sankcje na surowce trzeba wprowadzić natychmiast. Dziś, jutro, zaraz. Kosmiczne ceny benzyny, a nawet powrót kartek na stacjach, to jest mały koszt w porównaniu z tym, co nam grozi, jeśli nie będziemy wobec Rosji zdecydowani.
Później opowiada o rozlewającej się wojnie, o przekupywaniu żołnierzy Putina, którzy teraz zrzucają bomby, dostrzega wahliwą etykę takiego rozwiązania, generalnie opowiada rzeczy straszne, ale być może prawdziwe. W tej chwili wszystko jest Kotem Schrödingera, przetrwamy, albo nie przetrwamy, będzie coś, albo nie będzie. Stąd może taki wysp proroków, gdyż każdy łapie się tego zajęcia, ponieważ trudno jest zająć się czymkolwiek innym i ze spokojem przewiązywać pomidory z wiersza Czesława Miłosza.
Tymczasem na granicy polsko-białoruskiej cały czas trwa kryzys humanitarny, tylko mniejszy, więc niezbyt przeraża. Arytmetyka kryzysów jest nieubłagana. Od początku marca znów zwiększyła się liczba osób, które potrzebują pomocy, powiedziała Marta Górczyńska z Grupy Granica. Aktywiści uważają, że wśród migrantów wydalanych z Polski są osoby wymagające szczególnego wsparcia, czyli dzieci, osoby chore i kobiety w ciąży. I co? I nic.
Codziennie ginie 510-530 rosyjskich żołnierzy. Wskazuje to na wysoką intensywność działań wojennych i motywację wojsk ukraińskich. Aby podwoić/potroić liczbę niepowetowanych strat Rosji, należy gwałtownie zwiększyć dostawy pocisków do systemów artylerii ciężkiej i dalekiego zasięgu, napisał Mychajło Podolak, doradca Wołodymyra Zełenskiego. Liczby, cyfrowe zapisy śmierci. Tych Rosjan to ginie mniej więcej tyle, co w czasie pandemii, gdy jeszcze liczyliśmy w głowie te zgony. Rosyjskie śmierci nie wzbudzają współczucia, gdyy trudno współczuć, słuchając o gwałtach i morderstwach. Ilu ginie Ukraińców?
Gdy rozmawiam z uczennicami z Ukrainy, wprost pytam je przełamanym angielskim z polskim, czy im nie przeszkadza, że omawiamy właśnie romantyzm, a tu wszędzie w polskiej literaturze powstania, śmierci, car. Mówią, że nie, że w Ukrainie mają jeszcze mroczniejszą literaturę i dużo mówią o samobójstwach postaci literackich. Praktycznie każdy nasz bohater romantyczny podejmuje taką próbę, więc chyba się dogadamy, mówię, oczywiście nie tak zgrabnie, ale w końcu jest jakaś komunikacja, tym bardziej, że jedna z nich rozumie sporo po polsku. Ta pozioma wieża Babel jest znakiem nadziei w beznadziejnym świecie. Choć nie możemy zrozumieć, co czują młodzi ludzie z Ukrainy, próbujemy się porozumieć w czterech językach, plus w piątym, czyli empatii. Jednocześnie potrzebujemy systemu, który zagospodaruje współczucie, pozwoli nie współczuć przez całą dobę, weźmie na siebie wysiłek, który teraz ponoszą tylko zwykli obywatele.
Nie wiem, jak zakończyć, więc po prostu postawię kropkę i tak przegapiłem dwieście sześćdziesiąt pięć ważnych wiadomości.
Komentarze
Prześlij komentarz