10 kwietnia 10.52

Na obiad zrobiłem polędwiczki z indyka. Doprawiłem przyprawą do kebaba, ostrą papryką, dodałem cebuli, a na końcu brawurowo wlałem sos śliwkowy na patelnię i wyszedł mi taki własny smak umami. Nie był ani słodki, ani słony, ani kwaśny, ani gorzki, choć był tymi wszystkimi smakami jednocześnie. Nie potrafię opisać smaku, który czułem, a co dopiero opisywać inne rzeczy, na przykład wojnę. 

Myślę, że indyka można zastąpić tofu i też będzie dobrze. Napisałem wcześniej, że robię pranie, ktoś zupełnie mi obcy napisał, żebym pamiętał o wężyku od pralki. To dość niesamowite, że obcy ludzie pamiętają o takich rzeczach, o których raz wspomniałem. Nawet nie wiem, jak wyglądają ich twarze. Zjadłem, syreny zawyły w wielu miejscowościach, nawet gdy włodarze miast odmówili udziału w tej żałosnej wersji patriotyzmu. Władza naczelna, wojewodowie, władza ludzi nikczemnych, podłych do granic możliwości, musiała postawić na swoim, za nic mając wrażliwe uszy uchodźców.

W jakiś sposób jest mi żal tych wszystkich wzmożonych patriotów, którzy muszą światu oznajmiać swój patriotyzm wyciem syren, gdyż inaczej nikt by go nie zauważył, gdyż taki jest mały i żenujący. Mój patriotyzm to praca w szkole, choć może to być każda inna, to elementarna uczciwość, choć żadna doskonałość, to otwartość, świadomość realnych problemów, to próba mówienia, co można naprawić i dlaczego pilnie trzeba. Patriotyzm ludzi o twarzach Przemysława Czarnka, Barbary Nowak, Jacka Kurskiego, Marka Suskiego, Mateusza Morawieckiego, Jarosława Kaczyńskiego to blaga, niekompetencja, podziały, arogancja i zło, które przybiera formę urojonej godności. 

Idą święta, choć ja nie świętuję zmartwychwstania nieistniejącego Boga. W czasie wojny w Ukrainie ten rodzaj opowieści wydaje mi się szczególnie fałszywy, choć rozumiem, że jest dla kogoś potrzebny. Dzisiaj nie tylko jest święto śmierci ludzi w katastrofie lotniczej, ale również Niedziela Palmowa i przy okazji handlowa, żeby można było kupić śledzie, jajka, wszelkie składniki sałatek, prezenty na Wielkanoc. Tradycyjnie obejdę święta bokiem, sam, dzień jak co dzień. Ciągle myślę, że to jest trochę niesamowite, że człowiek, którego kompetencje społeczne są praktycznie żadne, jest pozbawiony pewności siebie, widzi się nieustannie w krzywym zwierciadle, zebrał społeczność, która liczy praktycznie osiemdziesiąt trzy tysiące osób, z których na większość wpisów reagują tysiące. To jakiś paradoks, jakaś aberracja kosmiczna, gdyż nawet nie napisałem książki, mówię o przemocy domowej, o kryzysie psychiatrii dziecięcej, o wzrastającej liczbie samobójstw, o problemach edukacji, o wojnie, o gwałtach i śmierciach. Powtarzam się nieustannie, mam wrażenie, że ciągle piszę o tym samym. 

Nie do końca sobie radzę z tym wszystkim, z tą uwagą, która jest mi okazywana, gdyż na co dzień jestem nadal mało zauważalny, moje życie jest banalne tak, jak to tylko możliwe, a ludzie, którzy powinni mnie zauważyć, mają mnie często w dupie. To żadna skarga, tak po prostu jest, gdyż życie to nie bajka, jak mówiła moja zmarła babcia, a i ja jestem wyjątkowo trudny w obsłudze, usuwam się na z góry ustalone pozycje. Ktoś napisał w kontekście blokad na Facebooku, że gdybym zniknął ostatecznie, to byłoby trochę smutno, trochę pusto, ale tak naprawdę po jakimś czasie wszystko wróciłoby do zwyczajowego porządku. Taka jest prosta prawda o znikaniu, choć mimo wszystko uważam, że znikanie jest do dupy.

Wołodymyr Zełenski i Boris Johnson spotkali się w Kijowie i w asyście żołnierzy odbyli spacer ulicami miasta. Bo, do cholery, mogli to zrobić, napisano na oficjalnym koncie twitterowym Ukrainy, czytam i myślę, że to dobrze. W obliczu śmierci musi istnieć brawurowa pewność życia. Coraz częściej muszę blokować ludzi, którzy kwestionują dramat Ukrainy. To dokładnie ci sami, którzy wcześniej kwestionowali pandemię, szczepienia i zgony. Myślę, że nie wszyscy to rosyjscy trolle. Część z ich to nasi ojczyźniani idioci.

Rosjanie włamali się do seminarium duchownego w Worzelu. Ukradli kielich Jana Pawła II i stare adidasy. Z mojego punktu widzenia są to przedmioty o tej samej wartości symbolicznej, a Rosjanie na wojnie po prostu jak zawsze są podli. Nie przytoczę tym razem wszystkich zbrodni, których się dopuszczają. Jest niedziela, ludzie szykują schabowe i chcą mieć chwilę oddechu. Według ustaleń prokuratury w jednej z wiosek w obwodzie czernihowskim 4 marca 14-latek z bratem zobaczyli Rosjan okradających sklep, zaczęli uciekać, a rosyjscy żołnierze strzelili im w plecy z broni automatycznej, donosi Onet. 14-letni chłopiec zginął na miejscu, a jego brat został ranny. Wskutek zbrojnej agresji Rosji przeciwko Ukrainie zginęło 177 dzieci, a co najmniej 336 zostało rannych, poinformowało biuro prokuratora generalnego Ukrainy.

Przepraszam, kciuk mi się omsknął i jednak trochę drastycznych obrazów wojny się pojawiło. Może nikt nie zauważy. Czytam urojoną historię Barbary Nowak: Rosja Lenina, Stalina, Putina - to wciąż ta sama Rosja. Niszczy wszystkich, którzy staną im na drodze do budowania imperium. Lech Kaczyński unicestwił gruzińskie plany Putina, rozumiał procesy historyczne. Zapłacił życiem. Putin miał/ma pomocników w Polsce, napisała na Twitterze i choć ma w pewien sposób rację, to wszystko zalewa produktami obowiązującej wyobraźni. Myślę, że dlatego jest tak trudno rozmawiać, dochodzić do wniosków, gdyż obok rzetelniej oceny rzeczywistości funkcjonują baśnie i legendy. Nie da się w ten sposób ustalić jednej, logicznej wersji zdarzeń i odpowiedzialności społecznej. 

Natan Gajk, czyli twitterowy Pan Torpeda, zmarł w sobotę 10 kwietnia w wieku 8 lat. Walkę z chorobą chłopca, neuroblastomią, śledziło na Twitterze tysiące użytkowników dzięki relacjom jego cioci Marty Witeckiej, czytam na stronie Radia Zet. Muszę przyznać, że nigdy nie słyszałem o tym chłopcu, a dowiedziałem się, gdy już zniknął. Mimo wszystko, z tego, co czytam, robił coś bardzo ważnego i dobrego dla innych nawet w obliczu swojego cierpienia. Może to jest najlepsze, co tkwi w człowieku. 

Jest mi głupio i źle, gdyż nie do końca potrafię zachować postawę wspierającą. Moja głowa jest pełna sprzeczności, ale jest jedyną głową, jaką mam do dyspozycji. Muszę po praniu rozwiesić mój koc o barwie nieba. Będę miał trochę nieba w łazience.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 lipca 7.52

5 lipca 4.18

9 kwietnia 17.32