5 kwietnia 5.32
O czwartej nad ranem słucham, jak deszcz rozmawia z szybami. Za chwilę przeczytam o wojnie, ale najpierw sprawdzę dziennik elektroniczny, może są jakieś zastępstwa, sprawdzę pocztę elektroniczną, może ktoś do mnie napisał w sprawie powiększenia penisa, ewentualnie jakiś książę z dalekiego kraju, który chce oddać mi swoją fortunę, zrobię kawę, może jakąś kanapkę, może wojna skończy się do tego czasu i nie będę musiał napisać, że właśnie umarli z jej powodu kolejni ludzie, może będę mógł napisać, że umarli z powodów już oswojonych, na covid, w wypadku drogowym, z powodu przemocy domowej, w skutek zwykłej przemocy na ulicy, na raka, z głupoty.
Postanowiłem, że muszę mniej pisać, gdyż poczucie, że muszę o wszystkim zaczęło być tak dojmujące, iż nie byłem w stanie nawet zacząć. Muszę zrozumieć, że to nic nie zmieni, gdy wspomnę tylko o niektórych sprawach, a pominę wiele. Zawsze pomijałem, choć sprawiłem wrażenie, że ogarniam większość. Koszty tego były zbyt wielkie, choć oczywiście nieporównywalne do kosztów, jakie ponoszą Ukraińcy. Ten wstyd, że robię tak mało, jestem w zasadzie tylko widzem tragedii, pchał mnie do próby generalnej w opisywaniu wydarzeń, które tak naprawdę nie dawały się opisać.
Ukraińska 93. Samodzielna Brygada Zmechanizowana Chołodnyj Jar opublikowała na Facebooku kilkadziesiąt zdjęć zniszczonego rosyjskiego sprzętu wojskowego. Zazwyczaj wrzucamy kilka zdjęć w jednym poście, ale teraz chcemy pokazać skalę strat okupantów, czytam na stronie Radia Zet i ciszę się przez chwilę tym okrutnym szczęściem żołnierzy na okrutnej wojnie. To pewna odmiana po wcześniejszych zdjęciach z Buczy.
Czytam artykuł, w którym znani fotoreporterzy mówią, żeby bardzo uważać z publikacją zdjęć zabitych. Czasem jest to potrzebne, żeby udokumentować zbrodnie wojenne, a czasem jest niepotrzebną pornografią śmierci. Jakoś tak wyszło, że nigdy nie wrzuciłem zdjęć ofiar mordercy Putina, choć miałem na to ochotę, żeby podbić zakres emocjonalny wpisu. Fotoreporterzy mówią o szacunku wobec zmarłych, pewnie mają rację, choć z drugiej strony ktoś musi pokazać też racje umarłych, zostawiam to jednak tym, którzy są na miejscu i widzą śmierć bezpośrednio, nie z perspektywy kanapy.
Ukraińskie matki zapisują na ciałach swoich dzieci kontakty rodzinne na wypadek, gdyby zostały zabite, a dziecko przeżyło, napisała na Twitterze Anatstasia Lapatina, dziennikarka The Kyiv Independent. Do wpisu dołączyła zdjęcie Sashy Makoviy, Ukrainki z Kijowa, która napisała na plecach swojej 3-letniej córki Viry numery telefonów bliskich, którzy w razie, gdyby jej samej coś się stało, mogliby zaopiekować się dzieckiem, czytam na Onecie i myślę, że groźny chichot ironicznej historii jest przerażający. Numery obozowe z czasów II wojny światowej zastąpiły numery telefonów na kruchej skórze dzieci. Myślę, że ciągle, mimo czterdziestu jeden dni wojny, nie dociera do nas skala przerażających wydarzeń. Martwię się tym deszczem, choć deszcz może też nieść nadzieję. Będzie trzeba wziąć parasol, notuję w głowie, gdyż potrafię zapominać o oczywistych sprawach codziennej rutyny egzystencji.
Zdjęcia satelitarne pokazują dobitne, że zwłoki leżały na ulicach Buczy na wiele dni przed wyjściem stamtąd Rosjan. Kreml oficjalnie temu zaprzecza i obwinia władze ukraińskie o mistyfikację. Obrazy z kosmosu jednak nie kłamią, pisze Filip Mielczarek. Myślę, że wczoraj Viktor Orban, fan Putina, ogłosił, że jego zwycięstwo jest widoczne nawet z księżyca. W tej chwili oglądam zwłoki Ukraińców widziane z kosmicznej perspektywy. Dobry ksiądz chyba obraził się na mnie, gdyż wczoraj doszło do dyskusji na temat Papieża Franciszka i jego wątpliwej postawy. Jest mi przykro, gdyż nie miałem takiego zamiaru, nawet cieszyłem się, że akurat ten kapłan jest jakoś obecny w moim świecie ateisty, wyszło jak wyszło, perspektywy kosmiczne są różne, a ja zastanawiam się, czy wczoraj wypastowałem buty, skoro pada, to będą narażone na wilgoć.
Litwa wyrzuciła ambasadora Rosji, a Piotr Gliński chce wyrzucić całą kulturę rosyjską z przestrzeni publicznej. Tak sobie myślę, że chyba łatwiej jest wyrzucić ambasadora. Co zrobić ze Zbrodnią i karą Dostojewskiego, z Mistrzem i Małgorzatą Bułhakowa, wszak to lektury w szkole średniej. A Dmitrij Głuchowski, którego lubi czytać młodzież i który występuje przeciwko Putinowi? Też trzeba go zniknąć z przestrzeni publicznej? Mam większość jego książek. Mam je wyrzucić? Pozorna walka z cieniem zagłady nie ma większego sensu. Potrzeby są zupełnie inne. Sankcje, czołgi, wozy opancerzone, embarga, pomoc finansowa. To wszystko ma jakiś sens, walka z kulturą, zwłaszcza tą dawną lub opozycyjną względem władzy Putina, ciut mniejszy.
Jeśli Władimir Putin teraz się zatrzyma na wschodzie Ukrainy, to tylko na chwilę. Potem rozpocznie kolejną wojnę i zbieranie ruskich ziem. Jedyną nadzieją dla świata są twarde sankcje oraz obniżenie cen i zapotrzebowania na rosyjską ropę naftową. Jeśli Rosja nie będzie miała pieniędzy, nie zbuduje nowych czołgów. Taki scenariusz doprowadził kiedyś do bankructwa ZSRR, doprowadzi także do upadku Putina, powiedział dla Onetu Arkadij Babczenko, niezależny rosyjski dziennikarz i były żołnierz.
Jacek Sasin zachwala budowę elektrowni atomowych, choć do tej pory budował głównie łuki tryumfalne. Po 24 lutego pracę w Polsce podjęło ponad 30 tysięcy obywateli Ukrainy, 75 procent z nich to kobiety, poinformowała w Płocku minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg, ale nadal nie wiadomo, jaki jest plan w szerszej perspektywie względem milionów uchodźców. Jeśli chodzi o edukację, to też nie wiadomo, gdyż Przemysław Czarnek żyje w zupełnie innej rzeczywistości. A co z mieszkaniami dla Ukraińców? Biorąc pod uwagę, że polskiemu rządowi nie wyszedł nawet program Mieszkanie Plus dla Polaków, to może być ciężko. Wszystko ogarną wolontariusze, organizacje pozarządowe, których minister edukacji i nauki nie chce wpuszczać do szkół?
Piję sok jabłkowy z pomarańczą, czytam, że szef MSZ Ukrainy powiedział, iż zbrodnie w Buczy to wierzchołek góry lodowej, w Mariupolu jest jeszcze gorzej. Ukraińska deputowana, przewodnicząca partii Sługa Ludu Ołena Szulak powiedziała: Na własne oczy widziałam najgorsze: masowe groby. W Buczy. W naszej nowoczesnej, pięknej jeszcze do niedawna Buczy. Brakuje słów, by oddać ból, rozpacz i złość. Dziś dokumentujemy każdą zbrodnię, aby uznać ludobójstwo narodu ukraińskiego w skali globalnej. Rosyjscy nie-ludzie będą opłakiwać cały smutek, który nam przynieśli.
Myślę, że sformułowanie nie-ludzie dość dobrze oddaje to, czym są rosyjscy bandyci Putina. Nadal są ludźmi, to żadne potwory z kosmosu, ale jednocześnie zakwestionowali swoje człowieczeństwo w sposób bezwzględny i okrutny. Nie możemy uciekać od ludzkiej natury tych zbrodni. Tylko w ten sposób możemy w przyszłości w jakikolwiek sposób rozliczyć z tego winnych i spróbować nie dopuścić do powtórki z historii, choć wszyscy dobrze wiemy, że i tak dopuścimy.
W związku z ostatnimi wydarzeniami chcę ogłosić, że rezygnuję ze współpracy z federacją Royal Division. Promowanie gali skojarzeniami z tą okropną potworną wojną za naszą wschodnią granicą, było złą drogą. To było złe. Ponoszę tego konsekwencje i zrobię wszystko, żeby pomóc ofiarom wojny na Ukrainie, powiedział Antoni Królikowski na zamieszczonym w internecie nagraniu. Żałuję, że zawiodłem. Znikam, dodał, a ja myślę, że może coś z tego wyniknąć dobrego. Jednak okazało się, że opór społeczny może przynieść wymierne efekty, a próba tworzenia okropnych kontrowersji nie musi się powieść. Antoni Królikowski ma całe życie dla siebie, więc może się zmienić, choć z lekka powątpiewam w przemiany ludzi. Kim jednak jestem, żeby odbierać im na to szansę, skoro sam jestem niezmienny, uparty w swojej stałości?
Węgrzy od ponad 100 lat źle wybierają w strategicznych momentach. Tracą kawałki terytorium, potem są sfrustrowani i później jeszcze gorzej wybierają. Teraz też dokonali złego wyboru i zapłacą za niego. Będą mieli jeszcze większego kaca. Szkoda mi, bo to są przyjaciele, ale czasem jest tak, że nie da się komuś pomóc, tak prof. Paweł Kowal skomentował w TOK FM wynik wyborów na Węgrzech, a ja myślę, że my, Polacy też mamy spory problem z wyborami. Jeśli nic się nie zmieni, to za chwilę wybierzemy sobie ponownie mistrzów niekompetencji, ludzi nikczemnych, którzy udają prawo i sprawiedliwość, a niszczą wszystko, co staje na ich drodze, gdyż tylko to potrafią, taki Polski Ład widzą i wcielają w życie.
Czytam, że ukraińscy prokuratorzy znaleźli salę tortur w piwnicy dziecięcego sanatorium w Buczy. Znaleźli kolejne ciała, które miały związane ręce. Wiem, że nic mądrego nie napiszę w tym temacie, gdyż słowa nie oddają skali śmierci. Patrzę na stół, przy którym siedzę. Jest to stół z gatunku dawnych, rozkładany, z politurą, ma barwę drzew, a nawet słoje. Zawsze, gdy zbliżam się do końca tekstu, odczuwam pewnego rodzaju ulgę. Trwa bardzo krótko, ale przez chwilę myślę, że coś zrobiłem, choć przecież nic nie zrobiłem. Na moim stole jest nocna lampka, która ze zdumieniem omiata wzrokiem zakamarki mojego pokoju. Podobnie i ja przyglądam się ze zdziwieniem światu, jestem zbyt mały, żeby go zrozumieć.
Rosyjska propaganda nie mówi już tylko o denazyfikacji, wprost namawia do deukrainizacji. Pojawiają się głosy ekspertów, że skala zbrodni jeszcze się nasili. Może pamiętacie państwo, jak byłem krytykowany jak nazwałem Putina zbrodniarzem - zobaczcie, co się wydarzyło. To jest zbrodniarz wojenny. Musimy Ukrainie przekazywać dalej broń, by mogła się bronić. To, co się wydarzyło jest nie do przyjęcia, to jest zbrodnia wojenna. Chcę, żeby było więcej sankcji przeciwko Rosji, powiedział Joe Biden. Zastanawiam się, czy rzeczywiście świat robi wszystko, co może i czy nie będzie w którymś momencie za późno na wszelkie kroki. Nie znam się na tym, ale mam wrażenie, że nawet mądrzejsi ode mnie nie do końca się znają. Mają różne poglądy, rozmijają się w ocenie sytuacji. We wsiach odzyskanych z rąk Rosjan, we wsiach obwodów: kijowskiego, czernihowskiego czy sumskiego okupanci robili takie rzeczy, których miejscowi nie widzieli nawet podczas nazistowskiej okupacji 80 lat temu, powiedział w orędziu Wołodymyr Zełenski. I co mamy z tym zrobić? Jak spowodować, żeby nigdy więcej nabrało jakiegokolwiek sensu?
Muszę kończyć, nie napiszę o wszystkim, nawet gdybym miał nieskończony czas. Okazało się, że cisza na Marsie to jednak mit. NASA opublikowała dziwne dźwięki, które pochodzą z powierzchni planety. Raptem wyszło tak, że Mars jest głośniejszy niż mój pokój o piątej nad ranem. Hałasy rozlegają się za oknem, słychać nie tylko deszcz, co oznacza, że zaczął się dzień, do którego ponownie jestem nieprzygotowany.
Komentarze
Prześlij komentarz