6 kwietnia 5.48

Pierwsza maszeruje złość, po niej bezgraniczny smutek i żal, a po nich bezsilność. Nie wiem, jak mam normalnie żyć - tak ktoś do mnie napisał, a ja sobie zapisałem ten komentarz, gdyż też nie wiem, chociaż przecież próbuję. Ukraińcy żyją, spotykam ich na ulicach i w szkole, w której pracuję. Nieustannie zastanawiam się nad siłą ludzkiego umysłu, który pozwala im żyć w obliczu tragedii ich kraju i jego obywateli. 

Jest po czwartej, obudziłem się wcześniej, ale zasnąłem jeszcze na dziesięć minut. Oznacza to, że jestem dziesięć minut spóźniony. Czasem mam wrażenie, że niektórzy byliby niepocieszeni, gdybym przespał całą noc, obudził się o szóstej, poszedł do pracy i nic nie napisał. Być może byliby nawet źli na mnie, że przecież skoro zawsze pisałem, to powinienem nadal i nieustannie. Jeśli jest się odpowiedzialnym za kogoś, kogo do czegoś się przyzwyczaiło, to jest to trudna odpowiedzialność. 

Myślę o dyskusjach na temat naszego podejścia do Ukraińców. Nie do końca wiem, jak odróżnić rosyjską dezinformację od naszych własnych poglądów na sytuację. Z jednej strony doskonale zdaję sobie sprawę, że wśród uchodźców są ludzie bardzo różni, od tych wspaniałych po tych trochę mniej, w końcu nie mogły do Polski uciec same anioły. Mam świadomość, że trzeba będzie zmierzyć się z takimi zachowaniami Ukraińców, które nie będą mieściły się w i tak dość szerokiej gamie ludzkich dopuszczalnych zachowań. 

Jednocześnie nie wiem, jak powinno się o tym mówić, żeby nie popaść w przekonanie, że jednak nam szkodzą, mają jednak za dużo przywilejów, gdyż dość szybko wchodzi się wtedy w buty Konfederacji i rosyjskiej propagandy. O Polakach poza granicami kraju też mówią bardzo różnie i nie zawsze napawa nas to radością, gdyż nikt nie lubi być osądzany z perspektywy zbiorowej. Jeśli Ukrainiec zrobi coś złego - to on zrobi, a nie wszyscy. Najgorsze są plotki i mgliste doniesienia, których nie można zweryfikować. W ten sposób nie pomagamy prawdzie, a rozsiewany mgłę szkodliwych podejrzeń.

Czy jesteście gotowi zamknąć ONZ? - dopytywał podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ Wołodymyr Zełenski. Podkreślał, że ONZ ma teraz trzy możliwości - wykluczyć Rosję z Rady, powiedzieć Ukrainie, jak zreformować system międzynarodowego bezpieczeństwa, albo rozwiązać ONZ. Jeśli możecie zdać się tylko na mówienie, to rozwiążcie ONZ, dodał. Myślę o odpowiedzialności organizacji i generalnie świata w obliczu Buczy, zbrodni w Irpieniu, Hostomelu, Mariupolu oraz innych ukraińskich miastach i miasteczkach. Myślimy ciągle o tych wszystkich torturowanych, gwałconych, zabijanych ludziach. Świat niby pomaga, ale tak nie do końca. Próbujemy zrozumieć geopolitykę, ale nie starcza nam cierpliwości. Ktoś napisał, że powinno się zbombardować Rosję, żeby jej mieszkańcy poczuli choć trochę to, co bandyci Putina praktykują na kruchych ciałach Ukraińców. Może tak naprawdę zasługujemy na kolejną wojnę światową? A może nie, gdyż przecież mamy swoje cenne życia do ochrony, nasze dzieci, które są najważniejsze na świecie, o ile nie stosujemy przemocy domowej, nasze dzieci nie mogą doświadczyć gwałtów, o ile nie trafią na pedofilów, i tak dalej, i tak dalej. Papież Franciszek nadal nie potępił Rosji. 

Dzieci z Etiopii nie pamiętają już smaków. Będziemy liczyć groby tych, które zmarły z głodu. I się wstydzić, pisze Katarzyna Klukowska w Gazecie Wyborczej. Te dzieci są daleko, więc raczej w ogóle nie będziemy się wstydzić. Podobnie jak nie wstydzimy się jakoś szczególnie w obliczu dzieci na granicy polsko-białoruskiej. Arytmetyka współczucia ma swoje ograniczenia. Młodego samca foki szarej, który otrzymał imię Kostek, znaleziono na Skwerze Kościuszki w Gdyni, donosi TVN24. Był wychudzony i odwodniony. Pomógł mu jeden z funkcjonariuszy miejscowej Straży Granicznej. Foczek Kostek budzi współczucie, prawda? Gdy pomyślimy o granicy polsko-białoruskiej lunę Etiopii, to robi się trochę niezręcznie.

Zaraz będzie piąta, a ja przez dziesięciominutowe spóźnienie jestem w polu, w kompletnym niedoczasie, wiadomości stukają w tył głowy, wyciekają z elektronicznego notatnika jak Michał Dworczyk ze swoich skrzynek pocztowych. Boję się tych wszystkich wiadomości, komentarza do nich. Uważam, że po świecku grzeszę pychą (ateista też może być grzeszny w perspektywie ludzkiej, moim gwarantem etyki nie są jednak baśnie i legendy, a dobro drugiego człowieka), gdy próbuję uczynić z nich coś na kształt wzoru, według którego można poruszać się po rzeczywistości. 

Doszło do tragedii rodzinnej w Alwerni w województwie małopolskim. Warto dodać to województwo, gdyż nazwa miejscowości brzmi jakoś tak egzotycznie. W trakcie awantury domowej mąż rzucił się z nożem na swoją żonę i dziecko. Zadał kobiecie cios, a następnie, chcąc popełnić samobójstwo, chwycił za przedmiot przypominający miecz samurajski i z impetem nabił się na niego, w swoim sensacyjnym stylu donosi Fakt. Dramat rozegrał się na oczach dwójki pozostałych dzieci małżeństwa. Lekarze walczyli o życie małżonków. Fakty są ważne, gdyż w obliczu wojny, nie znikają inne źródła przemocy. Nie można o tym zapominać, trzeba przeciwdziałać, gdyż w innym przypadku agresja rozlewa się pod osłoną obojętności i odwróconego wzroku.

Węgry mogą być pierwszy państwem członkowskim Unii Europejskiej, które straci wspólnotowe finansowanie. Szefowa Komisji Europejskiej poinformowała, że zdecydowała o uruchomieniu mechanizmu pieniądze za praworządność wobec Budapesztu, donosi Wirtualna Polska. Zwycięstwo Viktora Orbana, które w Polsce świętuje tak zwana prawa strona narodu, a władza nie zamierza odciąć się od tego zwolennika Putina i nieustannie całą winę za wszystko zwala na Niemcy, najwyraźniej może odbić się ponurą czkawką całemu węgierskiemu społeczeństwu. Tymczasem w Polsce: wtorkowe posiedzenie klubu PiS poświęcone było 12. rocznicy katastrofy smoleńskiej, poinformowała rzeczniczka PiS Anita Czerwińska. Są sprawy ważne i ważniejsze. Najlepiej jest jeszcze biadolić, że Unia Europejska nie chce dać nam pieniędzy, zamiast po prostu być praworządnym.

Przemieszczam się z łóżka na krzesło, z krzesła do łóżka, zmieniam położenie geograficzne w przestrzeni pokoju, gdyż towarzyszy mi nieustanny niepokój. Mam kawę z migdałowym mlekiem i sok jabłkowo-pomarańczowy jako trybut na rzecz zdrowej żywności. W tej konfiguracji czytam, że w podkijowskiej Buczy Rosjanie zostawiali wybuchowe pułapki i granaty w mieszkaniach cywilów, w których znajdowali ukraińską symbolikę narodową albo wojskowe dokumenty, jak poinformował we wtorek szef MSW Ukrainy Denys Monastyrski. Moje mieszkanie jest bezpieczne, choć czuję przecież niebezpieczeństwo. Jak muszą i musieli czuć się Ukraińcy, nie mogę sobie tego wyobrazić, choć przecież czytam ich relacje, staram się być na bieżąco z tymi kronikami śmierci i życia w obliczu wojny. Ptak za oknem wyśpiewuje tylko sobie znane wersy ptasiej opowieści. Ja spisuję to, co myślę i myślę, że to jest za mało, choć wielu ludzi pisze, że moje słowa im pomagają. Nie do końca rozumiem ten zakres pomocy, ale kurczowo trzymam się tej przydatności, gdyż dla innych ludzi jestem całkowicie nieprzydatny, a przede wszystkim jestem nieprzydatny dla samego siebie.

Wołodymyr Zełenski ostrzega Zachód: ten moment jest naprawdę kluczowy, mówi i z pewnością ma rację. Klucze do przyszłości mają przywódcy tego świata, a chyba jednak trochę są zagubieni w perspektywie tego, co może nadejść. Być może wszyscy żyjemy w bajce o bezpieczeństwie, które już dawno przestało istnieć. Wykonujemy nasze codzienne czynności, gdyż tylko w ten sposób możemy odsunąć zagrożenia i wypełniać powinności wobec innych. 

Trzymałem na rękach mojego siedmioletniego syna. Obok leżały ciała ludzi. Zawiązałem mu oczy, by nie musiał tego oglądać,  opowiada Onetowi Vlad z Buczy. Nawet jeśli staramy się oglądać zło i zniszczenie, za które odpowiedniość ponoszą jeszcze chwilę wcześniej tak zwani zwykli Rosjanie, którzy tylko z rozkazu dowódców zamienili się w okrutnych przestępców (czy tylko z rozkazu, pytamy samych siebie), to nie mamy wglądu w skalę zjawiska. Jesteśmy widzami, choć oczywiście uruchamiamy przygotowane na taką sytuację programy empatii. Mamy w głowie scenariusze z książek i filmów, które opisywały inne, wcześniejsze wojny. Okazało się, że to nie do końca wystarczy, żeby zrozumieć wojnę, która się toczy. Iwanków był odcięty od świata przez 35 dni. Wstrząsające są relacje mieszkańców: kobiety były wyciągane za włosy z piwnic. Amerykański ochotnik powiedział: walczyłem siedem lat z ISIS i talibami, ale to, co Rosjanie zrobili tu z cywilami, jest szaleństwem. 

Po 35 dniach rosyjskiej okupacji podkijowskiego miasta Hostomel nadal nie odnaleziono około 400 mieszkańców, oświadczył szef miejscowej administracji wojskowej Taras Dumenko w lokalnej stacji radiowej. Nie odnaleziono też około 200 mieszkańców położonej niedaleko stolicy kraju Borodzianki, czytam na stronie Radia Zet. Zaginione sylwetki ludzi, którzy dosłownie chwilę wcześniej jedli jabłka, uprawiali seks, kupowali cukierki i kaszę, ozdabiali ściany mieszkań, wynosili śmieci. Śmierci niewinnych budzą przerażenie, ktoś mi napisał, że chciałby się obudzić i żeby to wszystko okazało się koszmarnym snem. Czytam o ukraińskiej malarce, która wraz z rodziną ukrywała się dwadzieścia dwa dni w ciemnej piwnicy domu w Mariupolu, a na zewnątrz spadały bomby. Jest cicho, słowa na Onecie układają się w jednostkową historię tragedii: Czteroletni Sasza zaginął podczas ewakuacji łodzią z Wyszogrodu w okolicach Kijowa na początku marca. Jego mama, Anna Jachno, szukała chłopca od miesiąca, publikując dramatyczne apele z prośbą o pomoc. We wtorek wieczorem kobieta poinformowała w mediach społecznościowych, że dziecko nie żyje.

Francuski artysta maluje na ukraińskich murach uśmiechy i człowieczeństwo. To znak poparcia, powiedziała legenda graffiti z Paryża. Jeśli to może przynieść trochę uśmiechu lub odrobinę człowieczeństwa w trudnej sytuacji, to jestem zadowolony, dodał. Pójdę do pracy, moja szkoła ma dzień otwarty dla uczniów ze szkół podstawowych. Być może też będę się uśmiechał, gdyż uśmiech jest dobrą maską na to, co dzieje się w środku. Będę śledził doniesienia o wojnie, będę świadkiem niekompetencji mojego rządu i kompletnej aroganckiej bezradności ministerstwa edukacji i nauki w obliczu wyzwań, które stoją przed polską edukacją. Zrobię zdjęcia, które będą rodosne, gdyż przecież radość nie znika w obliczu wojny. Jest już prawie szósta, a ja będę przez cały dzień o dziesięć minut spóźniony.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 lipca 7.52

5 lipca 4.18

9 kwietnia 17.32