24 czerwca 18.55

Rok szkolny się skończył, Orlen zrobił promocję na benzynę dla klientów swojej aplikacji, Rafał Trzaskowski wyprzedził Andrzeja Dudę, Przemysław Czarnek dostał od uczniów świadectwo, a w nim same pały, podręcznik do Historii i Teraźniejszości otrzymał negatywną recenzję językową, więc ministerstwo zamówiło inną opinię, notowania rządu są coraz gorsze, prawomocnie skazany za seksualne wykorzystanie nieletniego mężczyzna pełnił funkcję prezesa klubu sportowego w Wesołej, polski rząd otworzył w Buczy miasteczko dla uchodźców, ceny rosną, a Krzysztof Rutkowski będzie tańczył z gwiazdami. 

Oczywiście, że wydarzyło się o wiele więcej, ale o tym pisałem wcześniej, później nie zauważyłem wszystkiego, zrobiłem zdjęcia uczniom mojej szkoły, czytałem o doniesieniach związanych z Tomaszem Lisem. Jakoś to się jednak łączy, bo dotyczy świata dorosłych, który ma wpływ na świat młodych. Nie będę tutaj rozstrzygał winy byłego redaktora naczelnego Newsweeka, gdyż nie jestem sądem, ale bardziej przeraziły mnie inne wątki w tej sprawie. Na przykład atak na potencjalne ofiary, które zgłosiły mobbing i seksistowskie teksty. Naprawdę? To jest droga dojścia do prawdy? Zwłaszcza w kraju, w którym kobiety nieustannie się dowiadują, że ich ciała to nie ich sprawa, bo kluczowy jest głos kościoła w sprawie aborcji i dziwnych ludzi z tak zwanej prawicy? Później czytam, że słuchy o tym, jak postępuje Tomasz Lis chodziły już długo. To dlaczego tak długo chodziły? Dlaczego tak niewiele zrobiono w tej sprawie? Nikt nie jest bogiem, nie należy bać się ludzi, choć przecież boimy się. 

Dlaczego to jest ważne? Bo jeśli nie będzie jasnych kryteriów postępowania, gdy ktoś przekracza granice, to wszystko będzie wolno, niezależnie od tego, jak będziemy starali się uważać za cywilizację w miarę rozwiniętą. To wcale nie chodzi o to, że wszyscy mamy być święci, bo nikt z nas taki nie jest. To nie chodzi o to, że mamy za każdym razem grzmieć z oburzenia, jeśli z tego oburzenia nic nie wynika. Przecież w sprawie Tomasza Lisa nie chodzi tylko o niego, ale o wiarygodność mediów jako takich. Skoro nie mamy wiarygodnej sfery publicznej, to pozostaje nam w miarę możliwości wiarygodna sfera prywatna. 

Nie wiem, do czego doprowadzi ta sprawa. Tak, jak myślałem, tak zwana prawica, wykorzystuje całą sytuację, żeby demagogicznie udowodnić, że my, tak zwani lewacy, jesteśmy źli i podli. Z pewnością niektórzy z nas są. Jednocześnie święci oburzeni zakrywają w ten sposób wszystkie swoje winy, afery, całą swoją arogancję, pedofilię w kościele, przemoc w świętych polskich rodzinach, bo tak jest łatwiej, bo znaleźli kogoś, kogo można złożyć na ołtarzu swojej własnej hipokryzji. 

Przemoc w pracy to nasza wspólna sprawa. Podobnie jak przemoc w szkole, jak każdy inny rodzaj przemocy, na przykład w niektórych DPSach wobec niepełnoidealnych, jak piekło na oddziale psychiatrycznym w szpitalu w Gnieźnie, o którym donoszą media. To wszystko jest ważne. Ważny jest kryzys psychiatrii dziecięcej, bo też rodzaj przemocy wobec najbardziej potrzebujących pomocy. Ważny jest kryzys w hospicjach, bo to jest rodzaj przemocy wobec umierających. Ważny jest kryzys ochrony zdrowia, bo to jest przemoc wobec tych, których trzeba pilnie leczyć, ze szczególnym uwzględnieniem ludzi jesiennych, gdyż starzejemy się pilnie jako społeczeństwo.

Obecna władza nauczyła nas, że ważniejsze są urojone wojny z neomarksizmem, homogenderyzmem i szaleństwem postmodernizmu, które ukrywa się w szkolnych toaletach. My, tak zwani dorośli, zamiast zająć się sprawami kluczowymi, ulegamy tej manipulacji i udajemy, że wszystko będzie dobrze. Gdy dzisiaj patrzyłem na uczniów moich i tych, których nie uczę, to widziałem pięknych ludzi, którzy wcale nie muszą być doskonali, mogą mieć paski na świadectwie, ale też wcale nie muszą. Ta cała dyskusja w polskim internecie na temat ocen prowadzi w zasadzie donikąd, gdyż chyba rzeczywiście tak jest, że jedni ludzie mają lub szybciej budują motywację wewnętrzną, a inni bardzo długo lub zawsze potrzebują zewnętrznej. W mądrej szkole znalazłoby się miejsce na te dwa sposoby funkcjonowania. Dlaczego chcemy zmusić wszystkich do tego samego? To trochę tak, jak z tym przymusem kreatywności. No musisz być kreatywny, bo jak nie, to dno, kicha, trzeba cię nauczyć. A właśnie wcale nie musisz, możesz być na przykład uważnym odbiorcą tego, co kreatywnie stworzą inni. 

Zmiany w polskiej szkole muszą nastąpić i pewnie kiedyś nastąpią. Nie nastąpią jednak, dopóki nie wytłumaczymy społeczeństwu, dlaczego edukacja jest najważniejsza na świecie. Taki prosty przykład. Jak sprawić, żeby politycy podejmowali mądrzejsze decyzje? To proste. Należy najpierw tych młodych ludzi, którzy kiedyś być może będą politykami, lepiej wyedukować, dać im w dłonie zbiór narzędzi krytycznego odbioru świata, sposoby na radzenie sobie z problemami, nauczyć ich współpracy. 

Zanim zajmiemy się szkołą w chmurze, trzeba zejść na ziemię. Nikt nie wie, dlaczego rekrutacja do szkół trwa od maja do końca lipca. Jedną z odpowiedzi na ten dylemat jest to, że nie ma spójnego systemu informacji o uczniu, jest ich kilka, a więc trzeba przenosić dokumenty z miejsca na miejsce, sprawdzać, weryfikować, czekać. Czy ktoś wie, dlaczego Tomasz Rzymkowski, który pracuje 7 dni w tygodniu za 11 tysięcy złotych netto miesięcznie, nie stworzył takiego systemu? Ile jeszcze będziemy udawali, że mamy w Polsce cyfryzację edukacji, czy też czegokolwiek na poziomie takim, żeby realnie ułatwić nam wszystkim życie?

Patrzyłem na uczniów z Ukrainy. Oni, my, nikt nie wie, co będzie dalej. Przepisy zakończą swoje termin ważności i co? Nadal będą klasy przygotowawcze? Czy wcielać tych uczniów, którzy zostaną, do zwykłych klas? Na jakiej podstawie prawnej? 

Mógłbym tak wymieniać bez końca, ale to przecież nic nie da, gdyż żyjemy w kraju, który ma dwie nazwy: Polska i Jakoś To Będzie. Chciałbym, żeby ci wszyscy młodzi ludzie, którzy dzisiaj zakończyli rok szkolny, mogli zacząć żyć w kraju, w którym istnieje wystarczająco dobre społeczeństwo obywatelskie i w miarę mądrzy ludzie dorośli, którzy nie zostawią im fatalnego świata w spadku. Nasza przyszłość jest coraz krótsza, a ich jeszcze bardzo długa. Nie sądzę, że jesteśmy wystarczająco odpowiedzialni wobec naszych najmłodszych, a powinniśmy być.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 lipca 7.52

5 lipca 4.18

9 kwietnia 17.32